110. rocznica śmierci Stanisława Wyspiańskiego | 28 listopada 2017 r.
28.11.2017
Wykład inauguracyjny wygłoszony przez prof. dr hab. Jacka Popiela w Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki, 3 X 2017 r.
„Z tego wyłonić się musi piękna, wielka sztuka”. Stanisław Wyspiański – proza i poezja życia artysty.[1]
Kilkanaście lat temu w upalne i burzowe popołudnie wszedłem do Bazyliki OO. Franciszkanów. Wewnątrz panował półmrok, już o przyjemnym chłodzie nie wspomnę. Spojrzałem na znajdujące się również w mroku prezbiterium, z delikatnie wyróżniającymi się witrażami św. Franciszka i Bł. Salomei. Kiedy odwróciłem się w stronę organów ostre światło błyskawicy z mrocznego wnętrza wydobyło obraz Boga z witraża Stań się. Po chwili rozległ się dźwięk pioruna. Po kilkunastu sekundach ponownie błyskawica i uderzenie pioruna. Trudno z perspektywy czasu określić moje ówczesne odczucia. Stałem i patrzyłem, kościół był prawie pusty, nie wiem ile było tych błyskawic i uderzeń pioruna. Ale to, co było największym doznaniem, to moment, kiedy burza po chwili ustąpiła i nagle cały wielki witraż został rozświetlony ostrym słońcem. Bóg Ojciec w wizji Wyspiańskiego, z podniesioną w znaczący sposób ręką, w promieniach Słońca objawiał całą swą wielkość. Faust Goethego w takiej chwili zakrzyknąłby – Trwaj chwilo. Jesteś piękną, wierząc, że te słowa nie będą triumfem Mefista, lecz hołdem oddanym Stwórcy.
Kiedy wyszedłem z kościoła, po burzy i deszczu powietrze było już orzeźwiające. Spojrzałem od strony Plant na witraż Boga Ojca. Nie miał już tego blasku i siły rażenia. Tyle razy spoglądałem na to dzieło, ale dlaczego nigdy nie pomyślałem, że ten witraż trzeba oglądać późnym popołudniem, kiedy promienie słoneczne poczynają rozświetlać zachodnią część Bazyliki. I przyznaję, że wówczas zrodził się u mnie projekt przygotowania widowiska, które poprzez reżyserię światła, oddałoby nie tylko piękno, ale i dramaturgię tworzenia przez Stanisława Wyspiańskiego wystroju Bazyliki.
Mogłem to zrealizować w 2007 r. w ramach Roku Wyspiańskiego, zorganizowanego z 100. rocznicę śmierci autora Wesela. Znakomity sprzęt oświetleniowy pozwolił wydobyć niedostrzegane na co dzień piękno polichromii i witraży Stanisława Wyspiańskiego. Scenariusz całego widowiska oparłem na listach Artysty do różnych adresatów. Jakże przejmująco brzmiała wówczas w interpretacji Andrzeja Seweryna zobrazowana poprzez autentyczne świadectwa jakim są listy i raptularz proza i poezja życia twórcy, który pozostawił nam to wspaniałe dzieło, jakim niewątpliwie jest wystrój kościoła Franciszkanów[2]. Warto sięgać po dokumenty twórczości, żeby pełniej zrozumieć Artystę. Mając świadomość ograniczenia czasowego spróbuję przywołać najważniejsze fragmenty z tej historii.
Jej początek przypada na pierwsze dni lutego 1894 roku, kiedy to krakowscy Franciszkanie i Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych ogłosili konkurs na wewnętrzną polichromię kościoła OO. Franciszkanów w Krakowie. (Ta świątynia zrujnowana pożarem w 1850 r., od lat czekała na wystrój wnętrza). Już w maju oceniono nadesłane prace, żaden spośród ośmiu przesłanych projektów nie zadowolił jury (nie przyznano pierwszej nagrody), dlatego ogłoszono kolejny konkurs. I tym razem zwycięska praca (był to poprawiony projekt Józefa Mikulskiego i Franciszka Górskiego, który w pierwszym konkursie otrzymał jedną z dwóch równorzędnych drugich nagród i nawet pierwotnie rozważano skierowanie go do wykonania) nie wzbudziła zachwytu, stąd – poniekąd w akcie desperacji – kierując projekt do realizacji zastrzeżono, ażeby „kierunek prowadzenia robót dekoracyjnych” oddać cenionemu architektowi krakowskiemu – Władysławowi Ekielskiemu. Decyzja w tej sprawie zapadła w marcu 1895 r. i już na wiosnę tegoż roku przystąpiono do prac.
Trudno z dzisiejszej perspektywy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Wyspiański nie przystąpił do tych konkursów. Był co prawda w tym czasie w Paryżu (to czwarty, później okaże się, że ostatni pobyt artysty w tym mieście, wynajmował wówczas pracownię wcześniej należącą do Paula Gauguina), ale na bieżąco śledził życie artystyczne w Krakowie. Czy powstrzymała go świadomość, że winien się przede wszystkim skupić nad projektem witraża (Śluby Jana Kazimierza) do Katedry lwowskiej, na którego realizację otrzymał stypendium. Pod koniec września 1894 r. powrócił do kraju, miał wówczas jeszcze nadzieję, że za parę tygodni ponownie wyjedzie do Paryża, zostawił nawet tam część swych osobistych rzeczy. W rzeczywistości nigdy już do Paryża nie powrócił. Dramatycznie zakończyła się sprawa realizacji witraża lwowskiego. Wyspiański nie przyjął propozycji komisji oceniającej projekt, która zażądała istotnych zmian w przedstawionej pracy i po przyjeździe do Lwowa bez zgody organizatorów konkursu zabrał swoje projekty i przywiózł je do Krakowa. Nawet najbliżsi przyjaciele nie rozumieli tego zachowania i przewidywali, że tym gestem Wyspiański zraził do siebie środowiska artystyczne.
Rozpoczął się najbardziej dramatyczny okres w życiu artysty. Niezrozumiany przez środowisko, osamotniony (lata spędzone za granicą sprawiły, że coraz mniej osób miało wiadomości o nim jako artyście) marzył o ostatecznym porzuceniu Krakowa i osiedleniu się w Paryżu. Nie miał jednak środków finansowych, w maju 1895 urodziło mu się drugie dziecko (Helenka) ze związku z Teodorą Pytko. Ale mimo tych wszystkich wydarzeń intensywnie pracował ( malował liczne portrety i widoki miasta, m.in. Planty o świcie, Planty w nocy). Z pewnym zaskoczeniem można przyjąć wiadomość przekazaną w liście do Lucjana Rydla z listopada 1894 r., że zajęty jest komponowaniem dekoracji kościoła Franciszkanów. Wiedział, że konkurs jest już od dawna rozstrzygnięty, ale projektem dekoracji wnętrza kościoła Franciszkanów – pisał – „zajmuję się na własną rękę i dla własnej tylko satysfakcji”. Intensywnej pracy nad tym projektem towarzyszyła lektura życiorysu św. Franciszka. Wiemy z dokumentów, że prowadził również rozmowy z przeorem zakonu Franciszkanów, może dlatego, że była w nim jednak jakaś przedziwna nadzieja wyrażona w słowach – „ale kto wie , może jeszcze z tego co będzie”[3]. „Jest to w ogóle rzecz trudna i potrzeba by chyba samejże interwencji Świętego Franciszka, aby mój projekt przeprowadzić, skoro jest już po konkursie i po tegoż konkursu rozstrzygnięciu”[4].
I rzeczywiście los Wyspiańskiemu sprzyjał. Dość szybko okazało się bowiem, że malarz, którego projekt został nagrodzony, „w wykonaniu zupełnie sobie rady dać nie może”. Zerwano więc z nim kontrakt i dzięki wstawienictwu Ekielskiego, wykonanie kartonów do ornamentacji wnętrza kościoła powierzono Wyspiańskiemu. Ekielski nie znał osobiście Wyspiańskiego, historycy sądzą, że młodego, ale i konfliktowego artystę polecił Tadeusz Stryjeński. Dla decydentów na pewno istotny był fakt, że Wyspiański współpracował z Janem Matejką w wykonaniu polichromii Kościoła Mariackiego. Ekielski znakomicie również wyczuł, że wiedza Wyspiańskiego zdobyta w trakcie studiowania architektury gotyckich katedr francuskich może być poważnym atutem w przygotowaniu koncepcji wystroju Franciszkanów. Z pełnym przekonaniem można stwierdzić, że ta decyzja była ratunkiem dla młodego, jeszcze nieznanego poety i artysty, który zaraz po otrzymaniu tej propozycji zabrał się do dalszych prac, rozpoczętych jeszcze w Paryżu.
Praca Wyspiańskiego nad wystrojem kościoła Franciszkanów obfitowała w okresy wzlotów i załamań. Nie były one powiązane z brakiem koncepcji. W projekcie Wyspiańskiego główny motyw stanowiły stylizowane kwiaty (rumianki, słoneczniki, bławaty, maki, kąkole, dziewanny, niezapominajki, jaskry, fioletowe wyki polne, błękitne dzwoneczki leśne ). Chwile załamania pojawiały się co parę tygodni i były powiązane z kłopotami w realizowaniu pełnej, zaplanowanej artystycznej wizji i trudnościami w uzyskaniu od OO Franciszkanów zapłaty. „Kościołem zamiast się cieszyć maltretuję się coraz zupełniej i coraz gruntowniej. Przeszkadzano mi ciągle, dzisiaj już mam spokój całkowity, ale też najważniejsze idee są zabite i zdruzgotane lub zwichnięte. Ledwo mię co zatem cieszy”[5] . W liście do Rydla skarżył się: „Kochany Lucku, imaginuj sobie ptaków nie może być w kościele OO Franciszkanów”[6] .
W pierwszych dniach grudnia 1895 r. Wyspiański pokonując wiele przeszkód ukończył wcześniej zaplanowany etap prac. W liście do Henryka Opieńskiego pisał: „Ja kościół już ukończyłem . Czekam tylko na otwarcie, które lada dzień nastąpi a za nim pójdzie krytyka i jakaś pewnie ocena. Ach, gdybyż to można być wolnym i nie krępowanym zbyt poziomymi względami w takiej jak ta dekoracji. Ale przy pierwszym występie przyznaję, że mi te przeszkody i krępowanie wyszło tylko na dobre, bo mnie ogromnie dużo nauczyło. Jestem teraz kuty dobrze w ocenianiu efektów mających się wydobyć i w obliczaniu efektów”[7]. Zadowolony z efektu swej pracy oczekiwał na opinie krytyków.
Decyzje co dalszych prac związanych z wystrojem kościoła Franciszkanów przeciągały się. Artysta bardzo liczył na powierzenie mu kolejnych zadań, nie tylko z powodów artystycznych, ale i finansowych. Szczególnie dramatyczny okres w życiu Wyspiańskiego przypadł na pierwsze półrocze 1897 r. Artysta bardzo przeżył nieuzyskanie zgody na malowanie zakrystii i prezbiterium, godził się nawet na wykonanie tych prac za darmo. Liczył bowiem, że w ten sposób zyska życzliwość klasztoru i korzystną ofertę finansową na szkic i malowanie nawy. Niestety z tych planów nic nie wyszło. Kolejne listy wysyłane do Rydla ukazują tragiczną sytuację Artysty: „Jest mi po prostu źle, bardzo źle i boję się żeby to na mój umysł nie oddziałało i żebym tych przewrotności nie przypłacił chorobą. […] Ciągle mi się zdaje, że się coś skończyło i że wszyscy poszli do domu i że powoli gaszą się i gasną światła, a jak wszystkie pogaszą to będzie jeszcze bardziej wszystko skończone. Wyjechałbym daleko, daleko, ale ja nie jestem jak ty pisarz, ale malarz i dla mnie skoro co wymyślę potrzeba wiele materiałów i przedmiotów, desek, płócień, patyków, papierów i pudełek do pracy, do roboty, do wykonania pomysłu. Napisać na papierku, na arkusiku to nic, to można zrobić wszędzie, ale malować Grunwaldów nie można wszędzie”[8].
Rydel zaniepokojony sytuacją przyjaciela alarmował krakowskich kolegów, prosząc o pomoc. W liście do Stanisława Estreichera pisał: „Jest Wyspiański sam, rozdrażniony […] i nieporadny, boję się, żeby nie zrobił jakiego fałszywego kroku. Z listów jego widzę, że dręczy się bardzo. Otóż jeśli będziesz mógł co pomóc, to mu pomóż[9]”
Kolejne miesiące nie przyniosły żadnej zmiany. Jeszcze na początku maja 1897 r. Wyspiański żalił się: „Męczy mnie i boli niemożność dobywania ze siebie wszystkiego, co dobyć mogę, że każdy mój pomysł, każdą chęć muszę rzucać pod stół, bo gdzie i jak ją będę robić, za co […], ale jak mam zupełną świadomość, że potrafię i mogę, tak mam zupełną świadomość, że płótna, farby, modele kosztują i przecież czem trzeba te koszta pokrywać. – Pomyśl sobie […] ja mógłbym już był mieć za sobą Grunwaldy, bo mnie na to stać […]. I to jest męka […]. Umiałbym i oszczędzać i urządzić sobie wszystko tanio i dobrze i potrzebnie, ale trzeba mieć grunt, podkład, jakich kilku tysięcy […]. Czyż na to czekać trzeba było lata ażby się znalazł ktoś taki jak ja, żeby skoro jest, i w rezultacie gotów nawet bezinteresownie robić wszystko dla samejże sprawy —- musiał siedzieć nad koszem podartych pomysłów i szkiców”[10] .
Złożona przez Rydla celem wydobycia Wyspiańskiego ze stanu załamania propozycja wykonania rysunków do nowego przekładu Iliady Homera bynajmniej nie ożywiła Artysty. W czerwcu 1897 r. pisał do Rydla: „Nie ma ten list mój szczęścia i nie mogę go wysłać, bo nie mam na markę […]. Co gorsza nie mam na kartonowy papier, żeby rysować dalej Iliadę, a mam w szkicu dwie nowe rzeczy […]. To strach, nie mam wyobrażenia co ze mną będzie, bo ja mam tę kolosalną nieśmiałość, że nie potrafię sobie radzić […], jeśli się kto sam nie domyśli”[11].
Być może działania krakowskich przyjaciół Wyspiańskiego, zaniepokojonych stanem Artysty sprawiły, że parę dni później Wyspiański niespodziewanie otrzymał propozycję od gwardiana OO. Franciszkanów na wykonanie projektów witraży do prezbiterium kościoła. W liście do Rydla pisał: „udało mi się pozyskać jego [gwardiana] zaufanie dla moich pomysłów i mogę robić co mi się podoba: będą cuda. Całe prezbiterium w barwach i co za treść będzie fantastyczna.- możesz sobie wyobrażać, Żywioły będą wszystkie przedstawione. Całą rzecz trzymać będę w tajemnicy i pokażę publicznie dopiero gotową i ukończoną – traktuję tylko z gwardianem wprost i nie ma żadnych komisji ani żadnego Ekielskiego, ani tym podobnego kpa.- I wszystko jest cudownie, bogdaj tylko się szczęściło dalej”[12].
Zadziwiające, że Wyspiański przeżywszy tyle artystycznych i finansowych upokorzeń w dotychczasowych pracach z Franciszkanami kończy cytowany list do Rydla zdaniem – „Od dzisiaj zatem zaczynam okrutny wir pracy kompozycyjnej”. Artysta w tej propozycji dostrzega kolejną szansę przynajmniej częściowego domknięcia swej idei całościowego widzenia wnętrza Kościoła Franciszkanów jako swoistego obrazu uniwersum, obrazującego dzieło stworzenia, zarówno w materialnym, jak i niematerialnym, duchowym wymiarze. „I w tym kontekście oczywisty i bezdyskusyjny staje się każdy jej element: kwietne łąki, sklepienie zamknięte rozgwieżdżonym firmamentem, jak również niezrealizowany <ptasi> raj. Dopełnieniem tego ziemskiego świata są siły duchowe obrazowane poprzez kompozycje figuralne”: Caritas, spadające anioły, Archanioł Michał, Matka Boża z Dzieciątkiem[13] .
Następne miesiące do okres niezwykle żywiołowej pracy Artysty. O kolejnych etapach pracy informował przyjaciół:
„Wszystko idzie dosyć dobrze i w ogóle coraz więcej wszystko zależy ode mnie a zupełnie dobrze będzie wtedy, kiedy przyjdę do przekonania, że w zupełności wszystko zawsze zależy ode mnie.- Witraże idą świetnie i będą bardzo ładne. Są oczywiście zupełnie nowe, i całe na wskroś nowe, moje, caluśkie moje, bez hamulca żadnego […]. Wszystkich architektów wyrzuciłem od siebie za drzwi. Ja dopiero jestem architekt prawdziwy […]. Gwardian traktuje wprost ze mną i odtąd już nigdy nie będę nigdzie używał ani zgadzał się na pośrednictwo. Żywioły będą, woda, ogień, ziemia, powietrze – przedstawione we witrażach. […] To będzie sztuka. Cieszę się tą przyszłością. […] To będą i muszą być cuda i dziwy. Dramata malowane, romanse malowane, poematy malowane i wydziwiane. Nieraz to się aże boję tego co mi wyobraźnia przyniesie”[14].
Całe tygodnie wakacyjne poświęcił na prace nad projektami witraży. W lipcu 1897 r. relacjonował Rydlowi: „Właśnie ukończyłem rysować witraż trzeci z rzędu. Jak ci wiadomo będą one przedstawiać żywioły. Otóż żywioł wody już mam, obecnie rysuję żywioł ognia. […] Dostałem salę od Fałata, salę w Szkole Sztuk Pięknych na trzecim piętrze, we wieży – (która zawsze dotąd pustką stała) i po jakimś czasie tam się wparantuję, by witraże wykończać i zacząć pewien wielki karton”[15].
Parę dni później pisał: „Szturm und Drang. 2– Ja jestem w Szturm und Drang periodzie i czuję, że ze mną wszystko w tym periodzie się kłębi i burzy, i że się z tego wyłonić musi piękna, szeroka, otwarta , wielka sztuka. Ale daleko jeszcze – daleko,- ale idzie i będzie wielka a żyje dotąd w naturze, i dotąd naturą się cieszy – widoczna tylko wyobraźni, ale wreście musi się ujawnić, uplastycznić, ukształcić, uformować, wystąpić – i dlatego dążę całą siłą, żeby się przebić przez fantazję przez tę fantazję ,co mi lasami całemi staje na drodze i przez nią przedrzeć się trudno, przez lasy zarośli przegramolić się, przecisnąć, przedrzeć mozolnie trudno, bo lasy czarujące”[16].
Radość z realizacji kolejnych projektów jak zwykle zakłócała troska o zapewnienie sobie i rodzinie przynajmniej minimalnych warunków do egzystencji. We wrześniu 1897 r. skarżył się Rydlowi: „ja już węzły pozawiązywałem i wielu wypadkach już powiedziałem „halt” i święcie przyrzekłem nic nie dać, jeśli należycie nie zapłacą. Witraże franciszkańskie są ostatnią tego rodzaju pracą, którą daję za nic, bo biorę za wszystkie razem 360 złr., ale ponieważ chcę mieć pracę tę wykonaną i wiem najściślej, że takiej drugiej nigdzie w Europie nie ma, więc mię to cieszy […] Następnie skoro w presbyterium będą w ramach obrazy Rossowskiego na płótnie, dam za darmo i wymaluję za darmo (skoro mi oddadzą nawę) dwa freski pod sklepieniem […]. Następnie zrobię szkic, projekt na nawę za darmo, po czem jeśli projekt w całości przejdzie, bez żadnej głupiej zmiany, bo w ogóle na żadną zmianę się nie zgodzę, to podejmuję malowanie na rok przyszły (bo tak już jest ułożone, że tak być musi) i żądam 10.000, które dostanę albo się cofam”. […] Tymczasem za półtora tygodnia rozpoczynam malowanie Zakrystii obok presbyterium również za darmo i gratis zupełnie, celem uzyskania wdzięczności klasztoru.- Księża są tak zachwyceni witrażami, że najnieprzychylniejsza krytyka największych powag nic by nie pomogła zwłaszcza że gwardian pieniądze dał, a tem samem powiedział że je mieć chce a ustnie dodał, że je mieć gorąco pragnie”[17].
Zachowane świadectwa twórczości obrazują stan niezwykłego rozgorączkowania artysty, który ma pełną świadomość, że projektuje dzieło niepowtarzalne, wielkie, swą całościową wizją fascynujące i zarazem poprzez ogrom zadań przerażające. Ale wie, że musi się z tą ideą jak najszybciej zmierzyć. Bo w jego artystycznym umyśle rodzą się kolejne projekty: plastyczne i literackie. Ale coraz bardziej dociera do niego fakt, że być może niewiele mu zostało czasu. W lipcu 1898 r. Wyspiański doznaje paraliżu, zdiagnozowana choroba weneryczna, w tamtych latach choroba nieuleczalna, uświadamia, że w każdej chwili musi się liczyć z niemożnością jakiekolwiek tworzenia i wizją śmierci. Ma wówczas 29 lat To przerażenie w pełni oddaje jego wiersz, zapisany najprawdopodobniej w bliskim sąsiedztwie pierwszego ataku paraliżu:
Jakżeż ja się uspokoję-
Pełne strachu oczy moje,
Pełne grozy myśli moje,
Pełne trwogi serce moje,
Pełne drżenia piersi moje
Jakżeż ja się uspokoję…[18]
Pierwsze trzy lata od otrzymania tej kolejnej franciszkańskiej propozycji to czas prawdziwego artystycznego „biedowania”. Artysta środki na codzienne utrzymanie i wydatki na leczenie uzyskuje ze sprzedaży rysunków i licznych pożyczek. I tym razem proza życia wyraźnie wygrywa z entuzjazmem artysty. Projekty witraży ma już gotowe w 1898 r. Dlatego trudno dzisiaj uwierzyć, że opory ze strony Franciszkanów i komisji wydłużą prace projektowe na lata 1897 – 1902, a praktyczna realizacja projektów witraży przez pracownię w Innsbrucku przypadnie na lata 1899-1904. A przecież pierwsze projekty kartonów witrażowych do kościoła Franciszkanów były już gotowe jesienią 1897 r. Wyspiański przedstawił te prace na wystawie konkursowej Obrazów o treści religijnej w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie na przełomie stycznia i lutego 1898 r. i uzyskał pierwszą nagrodę). Pierwszy zachowany rysunek do witraża Bóg Ojciec pochodzi z 24 października 1897 roku. Reprodukcja kartonu witrażowego Stań się została zamieszczona już w 1898 r. w grudniowym numerze „Życia” (nr 48)[19].
Wyspiański mimo choroby brał również udział w pracach nad praktycznym wykonaniem witraży. We wrześniu 1898 r. przez blisko dwa tygodnie czuwał w Innsbrucku na wykonaniem franciszkańskich witraży w renomowanej firmie[20]. Pierwsze siedem witraży umieszczonych w prezbiterium osadzono pod koniec 1899 r. Świadczą o tym relacje zamieszczone w ówczesnej prasie[21]. Można przypuszczać, że Wyspiański mógł osobiście oglądać efekty pracy instalatorów w kościele Franciszkanów.
Wielokrotne próby przekonania Franciszkanów, ażeby dokończyć zaplanowana wizję wystroju kościoła nie spotykają się ze zrozumieniem. Artysta boryka się z poważnymi kłopotami finansowymi, rodzi mu się trzecie dziecko, w 1899 następuje ciężki nawrót choroby, na pewien czas traci władzę w ręku i w nodze. Przyjaciele próbują mu pomóc, przekonując różne osoby do kupowania rysunków Wyspiańskiego. Rydel z Estreicherem podejmują liczne starania, żeby zdobyć środki na wyjazd Wyspiańskiego za granicę na leczenie. W te działania włączył się również Henryk Sienkiewicz.
Z relacji przyjaciół wiemy, że na początku 1900 r. wróciła mu zupełnie władza w ręku i w nodze. W styczniu Rydel odnotowuje, że Wyspiański próbuje już nawet coś malować, zaczyna w dzień wychodzić z domu. Pragnie dokończyć projekt wystroju Franciszkanów. Najdłużej trwały przygotowania do uzyskania zgody na zrealizowanie ostatniego franciszkańskiego witraża, zaplanowanego do okna zachodniego kościoła, ponad chórem muzycznym, dzieła określanego b przez samego Wyspiańskiego jako Bóg Ojciec lub Stań się (Nazywano ten witraż też Bogiem stwarzającym świat z chaosu). Mając świadomość, że projekt jest niedokończony odrzuca mniej go fascynujące propozycje. Odmawiając wykonania projektu witraża do kościoła w Dębnie pisze: „Ja czas mój poświęcać mogę jedynie na takie rzeczy, które na mnie od wielu lat czekają i wykonywać będę jedynie to do czego mię chęć moja osobista wiedzie”. W pełni uświadamia sobie, że nie jest już artystą, który „czas swój trwonił nie mając jeszcze jasno wytkniętego celu przed sobą. – Dziś go mam i dziś na nic nie mam czasu, co nie leży w sferze moich zamysłów”. Przepełnia go lęk przed niepewnym jutrem, dlatego chciałby się skupić na zadaniach odpowiadających własnej wizji sztuki i literatury: „Nie wiem ile mi życia pozostaje, a strasznie się boję, abym z niczym nie musiał odchodzić”[22].
Opór Franciszkanów uniemożliwia szybką realizację dalszych planów związanych z wystrojem kościoła. W tej sytuacji Wyspiański skupia się na projektowaniu cyklu witraży do Katedry wawelskiej. W biografii Artysty dzień 16 marca 1901 roku wyznacza najbardziej znaczącą cezurę. Artysta _ Wyspiański, Poeta –Wyspiański z dnia na dzień zostaje mianowany na wieszcza narodowego. Zmianie ulega również jego sytuacja materialna. Radość z teatralnego sukcesu osłabia nawrót choroby. Przez wakacje 1901 r. przebywa w uzdrowisku w Rymanowie. Nadal jednak myśli o Franciszkanach. We wspomnianym Rymanowie odbiera wiadomość o śmierci ojca Rajssa, gwardiana OO. Franiszkanów. W liście do dra J. Nowaka 13 sierpnia 1901 r. pisze: „Ciekawym co będzie dalej z kościołem i malowaniem”.
Do projektu z 1898 r. Wyspiański powrócił w styczniu 1904, kiedy zaczął kopiować farbami olejnymi na płótno witraż „Bóg Ojciec”, przeznaczony do okna nad głównym portalem kościoła Franciszkanów. Obraz olejny był niezbędny dla projektantów, ponieważ – jak donosił Zenon Parvi w korespondencji dla „Kuriera Codziennego” karton pastelowy uległ zniszczeniu[23]. Od czterech miesięcy jest „obłożnie chory”, nie wychodzi z domu, nie odbywa zajęć w Akademii. Prace nad witrażem kończy w lutym. Rozmiar dzieła sprawił, że na ostatecznym etapie prace zostały przeniesione do jednej z sal Muzeum Narodowego w Sukiennicach. Rozłożono w niej karton, a „z witrażarni przysłano kasetę z ponumerowanymi próbkami barwnych szkieł. Przybyły do Muzeum Wyspiański dobierał szkła, spoglądając na nie pod światło i porównując ich odcienie z barwami na kartonie. Okazało się jednak, że identycznych odcieni, jak na kartonie, nie było wśród próbek. Wyspiański wybrał więc jeden z odcieni za podstawowy i w nawiązaniu do niego dobierał inne tak, by z sobą harmonizowały. W rezultacie zestawienie barw i ich natężenie jest w wykonaniu witrażu inne niż w kartonie, mimo to jednak witraż i pod względem kolorystycznym uważać należy za autentyczne dzieło Wyspiańskiego, on bowiem zadecydował o doborze szkieł, o takich, a nie innych odcieniach”[24]. 29 marca Wyspiański był w Muzeum i z radością donosił ciotce J. Stankiewiczowej: „byłem w Muzeum narodowym i widziałem witraż i widziałem „Boga Ojca” w całości”[25].
Artysta miał pełną świadomość odchodzącego życia i niekiedy straconych dni, tygodni. W liście do Adama Chmiela z kwietnia 1904 r. pisał: „Powinienem być ten, co może sprowadzić powódź i powódź wstrzymać – zsełać ogień i ognie stłumić. Zabijać piorunem i korzyć pioruny w dłoni. Inaczej, szkoda czasu. Smutny jestem, mimo kwitnących azalii i hiacyntów, mimo świergotu kanarków i świergotania wróbli. Smutny jestem i mroczny, jak to niebo szaremi chmurami zasnute”[26].
Zaawansowane prace na chwilę przerwała wiadomość o śmierci Karola Knausa, krakowskiego architekta i konserwatora zabytków, opiniującego prace renowacyjne u Franciszkanów. Ale już w kwietniu Wyspiański pisał do Chmiela: „wczoraj był jeden Franciszkanin u mnie i podjął tę sprawę na nowo. Gotowi są wszystko wykonać jak ja zechcę. W zamian nie biorę za to nic”[27]. (Kraków 8 IV 1904,do Chmiela). Projektowe kalki i szkiełka wraz z ostatecznym zamówieniem wykonania całego witrażu Stań się zostały wysłane do fabryki w Innsbrucku 25 lipca 1904 r. Wysyłkę poprzedził list Wyspiańskiego z 24 lipca 1904 r. do dra Fritza Jele: „Dwie próbne tafle wielkiego okna do kościoła Franciszkanów w Krakowie otrzymałem już dawno i jestem z wykonania ich bardzo zadowolony. Zamawiam niniejszym całe okno i proszę o odpowiedź, na kiedy będzie cała praca gotowa w Innsbrucku. W każdej tafli, jak myślę, przyjdą jeszcze dwa podziały, ponieważ każda tafla otrzyma dwie sztabki, by taflę umocnić przeciwko wiatrowi. Dlatego nadmieniam, że gdzie przy wielkich liniach kompozycji trudno będzie wyciąć w całości kawałek, można w kierunku tych sztabek dać konieczne podziały, które pod sztabami będą niewidoczne i nie będą przeszkadzać”[28].
21 dzień października 2004 r. dla ciężko chorego Artysty, świadomego swej zbliżającej się śmierci był jednym z najważniejszych dni w życiu. Tego dnia zanotował w swym Raptularzu: „Osadzać poczęto witraż Stań się”[29]. Znaczenie tego dnia mogły wyrażać tylko słowa z Księgi Rodzaju: „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię. A ziemia była pusta i próżna, i ciemności były nad głębokością, a Duch Boży unosił się nad wodami. I rzekł Bóg: Niech się stanie światłość. I stała się światłość. I ujrzał Bóg światłość, że była dobra, i przedzielił światłość od ciemności. I nazwał światłość Dniem, a ciemność Nocą”.
[1] Wykład inauguracyjny w Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki, 3 X 2017 r.
[2] Poezja witraży. Widowisko słowno-muzyczne na podstawie listów Stanisława Wyspiańskiego, 22 i 24 czerwca 2007, Bazylika OO. Franciszkanów. Scenariusz J. Popiel, muzyka St. Radwan, inscenizacja B. Nowak. Organizator: Stowarzyszenie Międzynarodowe Sezony Teatralne i Baletowe.
[3] St. Wyspiański, Listy Stanisława Wyspiańskiego do Lucjana Rydla, II. Część 1 –Listy i Notatnik z podróży. Teksty listów opracowali Leon Płoszewski i Maria Rydlowa, Kraków 1979, s. 263.[ List z 16 XI 1894 r.].
[4] Ibid. , s.266. [List z 15 XII 1894].
[5] Listy Stanisława Wyspiańskiego do Józefa Mehoffera, Henryka Opieńskiego i Tadeusza Stryjeńskiego, Część 1 – Listy. Teksty listów opracowała Maria Rydlowa, Kraków 1994, s.181-182 [List do H. Opieńskiego z 12 X 1895 r.].
[6] St. Wyspiański, Listy Stanisława Wyspiańskiego do Lucjana Rydla…, op. cit., s. 282. [List z 23 X 1895 r.]
[7] Listy Stanisława Wyspiańskiego do Józefa Mehoffera, Henryka Opieńskiego i Tadeusza Stryjeńskiego, Część 1 – Listy .op.cit., s.191 [List do H. Opieńskiego z 6 XII 1895 r.].
[8] St. Wyspiański, Listy Stanisława Wyspiańskiego do Lucjana Rydla…, op.cit., s.426-427. [List z 22-23 I 1897 r.].
[9] Cyt. za: S. Wyspiański, Dzieła zebrane, T. 16, vol. II. Kalendarz życia i twórczości Stanisława Wyspiańskiego., op. cit., s. 96. [ List L. Rydla do S. Estreichera z 23 I 1897].
[10] St. Wyspiański, Listy Stanisława Wyspiańskiego do Lucjana Rydla…, op.cit., s.458-460 [List z 8 V1897 r.].
[11] Ibid., s. 474 [List z 7 VI 1897 r.].
[12] Ibid., s. 477-478 [List z 20 VI 1897 r.].
[13] Ł. Gaweł, Stanisław Wyspiański. Życie i twórczość, Kraków 2007 , s. 66.
[14] St. Wyspiański, Listy Stanisława Wyspiańskiego do Lucjana Rydla…, op.cit., s.478-4479 [List z 3 VII 1897 r.].
[15] Ibid., s. 480-481 [List z 5 VII 1897 r.].
[16] Ibid., s. 487-488 [List z 11 VII 1897 r.].
[17] Ibid., s. 493-494 [List z 8 IX 1897 r.].
[18] St. Wyspiański, Pisma pośmiertne. II. Wiersze. Fragmenty dramatyczne. Uwagi, red. W. Feldman, Kraków 1910, s. 28.
[19] W 1898 r. Wyspiański w Wiedniu na pierwszej wystawie wiedeńskiej „Secesji” przedstawił dwa projekty witraży : Caritas i La Vierge.
[20] Współwłaścicielem firmy był dr Fritz Jele, z którym Wyspiański będzie kontaktował się jeszcze w 1904 r. przy okazji wykonywania witraża Stań się.
[21] Warta przywołania jest tutaj informacja zawarta w dziale „Kronika Krakowska z roku Pańskiego 1899” zamieszczona w „Kalendarzu Czecha na rok 1900.”. Autor notatki informuje, że witraże były ukończone w jesieni, „ich wprawianie zabrało bardzo wiele czasu.[…] Witraży jest 7. Trzy okna w absydzie ponad ołtarzem mają przedmiot religijny. Zwłaszcza piękną jest ascetyczna postać świętego Franciszka wśród cierni, ku któremu spływa z góry na skrzydłach Chrystus Ukrzyżowany. Cztery inne okna po bokach ołtarza przedstawiają cztery żywioły”. O Wyspiańskim autor pisze, że „jest na wskroś modernistą, a przy tym talentem nadzwyczaj oryginalnym. Lubuje się w wielkich plamach jednobarwnych, w poplątanych jak warkocze podłużnych wstęgach, łodygach i splotach, w zwrotnikowej bujności wegetacji, o rozmiarach przesadnych w stosunku do umieszczonych wśród niej postaci ludzkich, wreszcie w nowych i niezwykłych zestawieniach barw”. Dalej dodaje: „Kraków jest bodaj pierwszym miastem, w którym wprowadzono modernizm do witraży kościelnych. Próba wypadła zajmująco, choć wolelibyśmy, aby takie doświadczenia odbywały się w kościołach nowych, a nie zabytkach architektury średniowiecznej”. Cyt. za: S. Wyspiański, Dzieła zebrane, T. 16, vol. III. Kalendarz życia i twórczości Stanisława Wyspiańskiego. 26 marca 1898-grudzień 1907, oprac. A. Doboszewska, Kraków 1995, s. 63-64.
[22] Cyt. za: S. Wyspiański, Dzieła zebrane, T. 16, vol. III. Kalendarz życia i twórczości Stanisława Wyspiańskiego. 26 marca 1898-grudzień 1907, op. cit., s. 73.
[23] Ibid., s. 253.
[24] Adam Bochnak, Kilka anegdotycznych wiadomości o Stanisławie Wyspiańskim, w: Wyspiański w oczach współczesnych, t. 2, zebrał, opracował i komentarzem opatrzył L. Płoszewski, Kraków 1971, s.409.
[25] Cyt. za: S. Wyspiański, Dzieła zebrane, T. 16, vol. III. Kalendarz życia i twórczości Stanisława Wyspiańskiego…, op. cit., s. 257.
[26] Listy Stanisława Wyspiańskiego. Różne – do wielu adresatów. IV, teksty listów opracowała Maria Rydlowa. Komentarz napisała Maria Rydlowa z wykorzystaniem materiałów Leona Płoszewskiego, Kraków 1998, s. 203 [List do Adama Chmiela z 6 IV 1904 r].
[27] Ibid., s. 204 [List do Adama Chmiela z 8 IV 1904 r].
[28] Cyt. za: S. Wyspiański, Dzieła zebrane, T. 16, vol. III. Kalendarz życia i twórczości Stanisława Wyspiańskiego. 26 marca 1898-grudzień 1907, op. cit., s. 281.
[29] Listy Stanisława Wyspiańskiego. Różne – do wielu adresatów. IV, op.cit., s.378.
Inscenizacja: Dorota Segda
Scenografia: Barbara Hanicka
Muzyka: Stanisław Radwan
Ruch sceniczny: Jacek Tomasik
•
GOSPODARZ
Wiktor Loga-Skarczewski
Andrzej Konopka
Tadeusz Huk
Radosław Krzyżowski
Adam Nawojczyk
•
GOSPODYNI
Aldona Grochal
Anna Dymna
Beata Rybotycka
Monika Jakowczuk
•
PAN MŁODY
Marek Kalita
Wojciech Kalarus
Marcin Kowalczyk
Wojciech Leonowicz
Zbigniew Kaleta
Jerzy Święch
Szymon Czacki
Tomasz Kot Grzegorz
Mielczarek
•
PANNA MŁODA
Maja Ostaszewska
Magdalena Cielecka
Anna Seniuk
Joanna Kulig
Małgorzata Zawadzka
Dorota Segda
•
MARYSIA
Urszula Grabowska
Roma Gąsiorowska
•
OJCIEC
Roman Gancarczyk
•
DZIAD
Edward Linde-Lubaszenko
Krzysztof Jędrysek
•
JASIEK
Edward Dobrzański
Łukasz Szczepanowski (IV r. WA)
Tomasz Schuchardt
Jerzy Trela
•
KASPER
Zbigniew Ruciński
Jan Niemczyk (IV r. WA)
•
POETA
Krzysztof Zawadzki
Jan Frycz
Mariusz Zaniewski
Jacek Romanowski
Jan Nowicki
Rafał Dziwisz
Krzysztof Kwiatkowski
Jerzy Trela
Bogusław Kierc
•
DZIENNIKARZ
Jerzy Stuhr
Jerzy Fedorowicz
Sławomir Sośnierz
•
NOS
Marian Dziędziel
•
KSIĄDZ
Jacek Poniedziałek
Aleksander Fabisiak
•
MARYNA
Magdalena Popławska
Dorota Pomykała
•
ZOSIA
Magdalena Boczarska
Małgorzata Kochan
Anna Radwan
•
RADCZYNI
Marzena Trybała
Katarzyna Gniewkowska
Grażyna Barszczewska
•
HANECZKA
Anna Cieślak
Ewa Kaim
•
CZEPIEC
Szymon Kuśmider
Michał Majnicz
Piotr Cyrwus
Krzysztof Pluskota
•
CZEPCOWA
Anna Tomaszewska
•
KLIMINA
Małgorzata Hajewska
•
KASIA
Iwona Bielska
•
ŻYD
Mieczysław Grąbka
Leszek Piskorz
•
RACHEL
Magdalena Walach
Dominika Bednarczyk
Anna Polony
Maja Komorowska
•
ISIA
Izabela Olszewska
•
KUBA
Franciszek Szumiński (IV r. WA)
•
CHOCHÓŁ
Bartosz Bielenia
Maria Peszek
•
WIDMO
Olgierd Łukaszewicz
•
STAŃCZYK
Jan Peszek
•
HETMAN
Mikołaj Grabowski
•
RYCERZ CZARNY
Tomasz Wysocki
•
UPIÓR
Kajetan Wolniewicz
•
WERNYHORA
Krzysztof Globisz
•
CEPINY
Anna Branny
Monika Frajczyk
Agnieszka Mandat
Paulina Puślednik
•
Dawid Sulej Rudnicki (trąbka)
Józef Michalik (bas)